Nastał poranek dnia pierwszego. Słońce wyszło, a Borze wiedziała, że było złe i spała dalej. Światłość wyparła ze świadomości senność i Borze zrozumiała, że jest już spóźniona. Dobiegła na Targ, skąd wywlekli już wszystkie trupy, jakie tylko napotkali na swojej drodze. Wiedziała już, że nie ma czego szukać w tym miejscu, zabrała więc strudzone Trupojady do swej Nory. Tam stał się cud pierwszy, z nóg 16 zrobiło się nóg 72, a ze strawy mrożonej płynna. Przybyszami w Norze zawładnęły moce nieczyste z rozmnożenia nóg się wydobywające, silne tak, że o strawie zapomnieli.
Nie wystarczały im trupy ich własne, z Targu przywleczone, rzucili się na wszystko, co zakryło powierzchnię stołu. Kwiczenia nieludzkie z siebie wydając, podawali sobie z rąk do rąk owe nogi cudownie rozmnożone, a łydek nie pomijając, piękną ich linią się zaiste zachwycali. Uspokoiło ich dopiero nóg uszeregowanie w formę drabinoidalną, którą czcić poczęli w bałwochwalczym milczeniu nabożną czcią przesyconym.
A gdy i to wiecznie głodnym Bestiom nie wystarczyło, udały się one z dobytkiem całym w pochód drogami sobie tylko znanymi, szukać godnego miejsca na dalsze bezeceństwa. Przemierzając pustynie bezkresne, dotarli do oazy jako boski dar i namiastka raju się im jawiącej, był tam bowiem cień i Bestie wiedziały, że był on dobry.
Zaspokoiwszy żądze dzikie, romansu rodem z Bravo pragnące, Bestie poczęły rozdzielać swe siły po połowie. Cztery z nich udały się w bezpieczne schronienia, dla czterech kolejnych miał być to dopiero początek. Na swe czerwone siedzisko wróciwszy, dokonały cudu kolejnego rozlewając słoik ogórków i wiedziały, że byłby on dobry, ale jednak podśmierduje. Potoki słów z siebie wylewając uznały, że muszą dokonać kolejnych podziałów. Dwoje z nich szynowym rydwanem numer 10 odjechało, zostawiając siedzisko czerwone na pastwę szuflady i modelki w kawie się tarzającej *. Wrzątek stał się potokiem wartkim, tekstylia morzem bezkresnym, a obiektyw jako grzmoty okalał wszystko wizją rychłej chwały *.
Tak minęły dzień i noc, dzień pierwszy.
Nastał dzień drugi. Słońce wyszło, a Borze wiedziała, że jest ono dobre i tym razem nigdzie już się nie spóźni. Równowaga jednak naruszoną być nie może, a zachowanie jej częstotliwości szynowego rydwanu zapewniły. Czekając na ów udała się z towarzyszką swą niezastąpioną dokonać kolejnego cudownego nóg plastikowych rozmnożenia *. Niosąc efekty cudu owego, wskazywały drogę rydwanowi racą ognistą w mannę niebiańską w kształcie walca i z posypką wbitą. Tak owa czwórka kolejne wkroczenie w próg dorosłości przez jednego z nich świętowała.
Zęby swe wpierw wyleczywszy, następnie manną zatruwszy, udali się przed siebie, na palące słońce, wiatry, skwar, śnieg, deszcz, grad, ukrop, duszność, burze piaskowe, pioruny i mrozy nie zważając. Głodu trupiego swego nie zaspokoiwszy, wrócili do swych domów, a w sercach ich na powrót pustka zagościła.
-Także mówię wam, banda debili...
_____
* - tematy zostaną rozwinięte w kolejnych wpisach
Uczestnicy spotkania:
VMarcin (http://kensuperstar.blogspot.com)
Dollby (http://lalkahalka.blogspot.com)
Kate (http://barbiedream.blogspot.com)
Mad Telepath (http://madtelepath.blogspot.com)
Grażyna (http://zaleilale.blogspot.com)
Mobe (http://mobe-lalkuje.blogspot.com)
Stary Zgred (http://dolland.blox.pl/html)
Zdjęcia zawdzięczam Dollby'emu i Kate.
A gdzie ósmy uczestnik? Odszedł w niebyt po spożyciu tortu z fajerwerkiem?:)
OdpowiedzUsuńJuż dopisany, ćśśś, może się nie zorientuje że się zapomniałam, bo już po mnie...
UsuńWieszczko ma cudna, o sercu gołębia i urodzie nimfy... dobrze godosz, dobrze piszesz, prawdę samą innym głosisz!
OdpowiedzUsuńA tak a pro po progu dorosłości... ja ten próg, to jakiś obrotowy mam bo cosik ciągle w tę dorosłość wchodzę, tylko jakoś ino wleźć nie mogę!
No i bardzo słusznie, próg to jest to najlepsze miejsce, z którego można sobie bezpiecznie wszystko obserwować, a iść w ani jedną ani drugą stronę nie trzeba :)
UsuńTia, nie dość, że same zboczylasy, to jeszcze ze sklerozą :P
OdpowiedzUsuńOj no już nie wypominaj... ;_;
UsuńPo raz kolejny jestem pod wrażeniem świetnego opisu! :D Super.
OdpowiedzUsuńPodsumowanie Cyrylka zmąciło mój nostalgiczny nastrój po przeczytaniu posta, ale mu wybaczę, bo akurat jego linia łydki nie równa się z żadną inną.
OdpowiedzUsuńzaiste wędrówka przez Kraje Krakowskie powiodła się iście hyżo! Słowa pany dają skrzydłom wyrosnąć i w całej dobroci unieść się nad ziemie!
OdpowiedzUsuńxDD Tarzam swym ciałem w odmętach błota z radości xD
żeś mnie zmiażdżył tym błotnym odmętem xDDD
Usuńależ tam była "Sodomia i Gomoria" :P
OdpowiedzUsuńCzytam wpis po raz 100 chyba i dalej nie wiem co napisać... Więc moja najlepsza towarzyszko dziękuję za noc na cudownej, czerwonej kanapie! <3 Oby więcej takich ^^
OdpowiedzUsuńps.1 Naprawdę policzyłaś te wszystkie nogi?! :D
ps.2 Podsumowanie Cyryla powaliło mnie na kolana, leżę i nie mogę wstać... <3
ps.3 Idę po ogórka...
Oby do następnej nocy!
Usuń1 - taaak, całkiem serio xD
2 - sądzę, że on by wcale nie nalegał, żebyś wstawała, ja więc też nalegać nie będę
3 - smacznego ^^
Jak zawsze - Cyryl rulez:)
OdpowiedzUsuń