czwartek, 10 października 2013

Samorząd mojego zacnego instytutu pokusił się o zorganizowanie Ogólnopolskiego Kongresu Studentów i Doktorantów Historii Sztuki, który to rozpoczął się dzisiaj. Nie byłoby to wydarzenie szczególnie ważne dla kogoś kto tu wchodzi i mnie czyta, gdyby nie jeden z wykładów. Wpadam prawie spóźniona na inauguracyjny wykład Wielkiej Sławy Ważnego Profesora, dostaję do rąk program, czytam sobie, bo przecież że nie słucham. Czytam, czytam... "Historia japońskich lalek od epoki Edo do współczesności". Czytam dalej, czytam... "Współcześnie [lalki z epoki Edo], stanowią główny cel kolekcjonerów japońskiego rzemiosła oraz inspirują kolejne pokolenia do wymyślania coraz to nowych form, np. lalki dolphie." Myślę więc sobie, zostanę, chociaż zębami mi się trochę zazgrzytało na taką dowolność w pisowni, ale nie chciałam jeszcze wyciągać wniosku, że pani nie wie o czym pisze.
Historycznej części wykładu raczej nie ocenię, bo kompetencje mam tu słabe, ale niestety odnośnie współczesności pani magister miała jeszcze gorsze. Bo po tych pięknych i ważnych dziełach sztuki przyszedł czas na japońskie dziwactwa produkowane już na skalę masową i wyłącznie w stylu "kawaii", które to wszystkie mają takie same urocze twarzyczki, nie różnią się specjalnie od siebie, można się nimi bawić i zmieniać im włoski, a właściciele traktują je jak pełnoprawnych członków rodziny a nawet zawierają z nimi małżeństwa. Takie to tam śmieszne dziwadełka, pokażę państwu w ramach ożywienia wykładu i nie będę się na nich ani trochę skupiać. Pobłażliwe uśmiechy na sali z każdym kolejnym zdjęciem, wybrane chyba pierwsze lepsze obrazki z googli, bo i słodkie panienki w kimonach i Marina Bychkova obok siebie, przecież bez różnicy. Ponoć Kraków jest dość dużym ośrodkiem tej mody docierającej już do Polski i mamy tu aż trzy panie które takie lalki kolekcjonują. Puenta zawierała odniesienie do Hello Kitty, ale niestety, była już tak absurdalna, że nie potrafię jej nawet przytoczyć (zrozumiałabym jeszcze, gdyby miało to nawiązanie do złych mocy, ale nie miało).
Daruję sobie pisanie, jak daleko od rzeczywistości odchodziliśmy z każdym kolejnym słowem.
Miałam cichą nadzieję, że skoro zaczęło się tak dobrze, że skoro miało to pokazać jakie znaczenie ma lalka w Japonii, że wcale zabawką być nie musi, że jest traktowana jako dzieło sztuki, i to wysokiej klasy, to nie jest to bez wpływu na czasy obecne i będzie to wyraźnie podkreślone. A tu wręcz przeciwnie. Może ja sama wcale tak poważnie lalek nie traktuję, ale podejście pani magister do tematu było już co najmniej lekceważące. Zdaję sobie sprawę, że większość słuchających bardziej obchodziły kolejne wykłady o rękopisie "Revelationes Sanctae Birgittae" i carskim wzorniku architektonicznym, ale świadomość tego o czym się mówi to chyba jakieś śmieszne minimum jednak.

Na trochę milsze zakończenie wywodu moje jakże kawaii mordy, na których szybciej od magistra historii sztuki poznała się moja mama, która takich tytułów nie posiada, ale zaklasyfikować to dziwactwo jako dzieło sztuki potrafiła.


-To niby która to taka mądra, żeby stawiać nas na środku łańcucha przyczynowo-skutkowego między glinianą figurką a Hello Kitty?




7 komentarzy:

  1. Niestety ludzie to takie istoty, które uwielbiają paplać bez sensu na tematy o których nie mają zielonego pojęcia co dla znawców może powodować nagłe niepowstrzymane ataki śmiechu XD Bo ja pewnie na takim wykładzie o jakim nam tu dzisiaj opowiedziałaś siedziałabym z jakims dziwnym wyrazem twarzy, albo dusiłabym się w sobie ze śmiechu

    życie...jest...takie...b r u t a l n e

    OdpowiedzUsuń
  2. I to wszystko przy tak ułatwionym dostępie do informacji, że w miarę przyzwoity (bez przekłamań i idiotyzmów) wykład o BJD można przygotować nie wychodząc z domu. Wystarczy być dobrym szperaczem, a takie kompetencje naukowiec powinien posiadać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Eeeeee, zaniemówiłam. To tak teraz wygląda nauczająca młodych ludzi "uniwersytecka elita intelektualna". To ja dziękuję pięknie za takie nauki :(

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, proszę...! Chociaż trochę o lalkach... Ale ich wiedza... To kompletne dno, Mogłaś się zgłosić i zrobić im małą pogadankę ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. pis and luv!
    Baba gó** wie a gada, mogłaś wyskoczyć na parkiet i zacząć nawijkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłoby to takie głupie, tylko żeby doczekać do dyskusji musiałabym przeżyć te pozostałe dwa wykłady, a chyba bym nie przeżyła...

      Usuń
  6. A otóż i cała prawda o różnicy między teoretykiem a praktykiem... :)

    OdpowiedzUsuń