wtorek, 17 grudnia 2013


-Oko me, ciemniejsze nieco, prawe
Historie widzi zaprawdę klawe!
Zechciej posłuchać!
-Serio muszę...?
-Wiedza ta wyleczyć może twą duszę!
Zgaśże mi światło, wsuń beret na mą głowę.
Czy zmysły twoje są już gotowe?
-Taa...


 -Już jest, już się wyłania z mroku,
Poznaję po zdecydowanym kroku,
Z połaci beretu do mej świadomości
Moc ta tajemna przyzywa gości.
Z beretu wyrasta, w berecie pączkuje,
Niech jej nikt teraz nie powstrzymuje!


 Kobieta-totem, żywa iglica,
Nie wie nikt co jej na głowie kica,
Nie śmie nikt spytać, wyrazić zwątpienia,
Udają wszyscy, że świat się nie zmienia
I stały jest jak warstwy jej czap,
Następna wizja mi w beret leci, łap!

 
 Są bowiem krainy na dziwnym tym świecie,
Gdzie jeszcze dziwniejsze rodzą się dzieci.
Wyobraź sobie, pomyśl, mój drogi,
Że dnia pewnego, w nasze skromne progi
Zapukają dwie małe bliźniaczki,
Ni to trampeczki, ni to kozaczki,
Li tylko sandały dwa na obcasie
Stepować zaczną w pełnej swej krasie
I śpiewać pieśni na chwałę kóz
Tak im w głowach przewróci ten róż!



A żeby zdziwić cię bardziej jeszcze,
Uwaga, teraz przejść cię mogą dreszcze...
-Ehe, obgryzam paznokcie i trzęsę portami...
 -Te kreatury się żywią szczurami!
Bliźniaczki to nic, na tym nie dość,
Czy wiesz jak trojaczki mogą dać w kość?
Nie mają obcasów, lecz mają włosy,
Włosami śmiertelne zadają ciosy. 


-A dalej w mej głowie...
-Kolejne badziewie?
-Czym jest ono, ja sam nawet nie wiem!
Ma ciało tytana i główkę kobiecą,
Główka czerwona jest jakby nieco,
Rumieńcem lico się panny oblało.
Pięknie wygina zgrabne swe ciało
Do filiżanki zwabiając ofiary,
Innej potworze tym składa dary.



Potwora ta, nad wyraz przerażająca,
Szponami swymi rozdziera blask słońca,
I sieka promienie i w palcach je dusi,
Duszyczki niewinne do złego kusi.
A kto ulegnie jej urokom niewieścim,
O tym na dobre już przepadną wieści.


Raz wąż pewien, Zenon, ofiarą jej padł.
Myślał naiwny, że serce jej skradł
Skoro się przed nim tak chętnie rozbiera,
Lecz ona tylko przyprawy dobiera
By węża w wielkim kotle poddusić.
A że nago? Widocznie tak musi.


I wąż po zdarzeniu tak traumatycznym
Przestał być gadem w pełni fizycznym
Stał się materią wiszącą w przestrzeni
Lecz być tak nie mogło, on musiał się zmienić
I był tasiemcem, co przewierca jelita
I był owsikiem, co o dalszą drogę pyta
I wyszedł wydrążywszy tunel brzuchem
Wyszedł zamieniając się w straszną kostuchę!



A stamtąd do mlecznej zupy był wpadł.
Wiem, że byś sam zupy tej zjadł,
Lecz nie jedz, uważaj, trucizna to wszak
Spójrz na tę zjawę, ona daje ci znak!
Macha swym dzieckiem jak oszalała,
Sama ze smutkiem swoim została,
Reszta poległa, ktoś wzrok odwraca,
Ktoś pięknie ubrany chciałby leczyć kaca,
Uleczyć siebie, uleczyć świat cały,
Ale garnitur jego zbyt mały, 
Zbyt ciasny, zbyt w paski, zbyt wyprasowany
Pomoże mu tylko sługa oddany.



Lecz na cóż chęci jego, skoro nie ma nóżek,
Na nic oddanie się szaleńczej brawurze,
Zostało tylko się kręcić w fotelu,
A kręcić tak przecież może się wielu.
Jeden jest jednak tylko wspaniały
Łeb łysy, co wlepia z fotela swe gały,
Łeb ów ma dwie twarze, tak ludzie gadają,
Czyż ludzie jednak dwóch twarzy nie mają?
I rąk pięć, nóg osiem a nosów dwadzieścia,
Jak ciężka, jak ciężka jest dola niewieścia,
Gdy garnki nosisz na jednej swej głowie,
I nikt dobrego słowa nie powie!



Wtem padli wszyscy, jak jeden mąż,
Nieżywi niby, a żyją wciąż.
Toczą się, pełzną, kwęczą, stękają,
Z tym wszystkim sobie rady nie dają,
Rosną im skrzydła, łodygi im rosną,
Liście ich pachną już wczesną wiosną,
Korą pokrywa się ciało spróchniałe,
Oblewa kisielem, oblewa się całe!



I promieniuje, i błyszczy, i chlapie,
I nie wie czym ono, i głośno tak sapie,
I mruga kolorem, choć koloru nie ma,
Nie widzę już stąd nic, daleko jest ziemia?
Gdzie dom mój, gdzie lasy, gdzie truskawek pola?
Jak marna, ach jak marna jest wieszcza dola!
Gdy trudzi się wieszcz, i słów jego potoki
Wskazują potworom wyraźniejsze kroki,
Gdy w wieszcza umyśle obrazy koszmarne...




-Psssst... Oddam Safira na przechowanie do czasu aż nie wytrzeźwieje, nie chce ktoś przygarnąć? Nówka sztuka, prawie nie śmigany, bez wyraźnych śladów użytkowania. Kasia, Marcin? Ktokolwiek? Błagam, bo jeszcze jedno słowo i zwariuję...



---


No i tak to mniej więcej wyglądały dwa ostatnie weekendy. 7 grudnia odwiedziłam Katowice, gdzie spotkałam się z Mobe, oraz poznałam Ayę Aidę i Miumiu. A tydzień później zjechało się do mnie (prawie) całe towarzystwo krakowskie, które to krakowskim zwyczajem uczyniło ze mnie tatuującą bufetową, wgramoliło mi się do sypialni, zabrało pół Tereski (na szczęście tylko stare ciałko), chce zabrać Scenkę, zrobiło z barbiowej ofiary moich zabaw fryzjerskich słodką panienkę i inne wesołe rzeczy, o których radzę poczytać u innych uczestników tej masakry, bo ja to jak zwykle mało rzeczowa jestem. A w masakrze udział wzięli: Kate, Dollby, VMarcin, Grażyna, Ania oraz Saikou.



A kto nie był ten trąba!

16 komentarzy:

  1. Brak mi słów <3 Przeszłąś samą siebie!

    TAK, TAK, JA BIORĘ SAFIRA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma szans Kochana... Safir i Ja to bliźniacze płody :) Oba puste, włochate, białe i bredzące od rzeczy! Safir jedzie do mnie!

      Ps. Justyna słońce, Absynth nadal działa!

      Usuń
    2. No to teraz się kłóćcie... xD

      Nic nie działa, to nie ja, to jego pijackie monologi!

      Usuń
    3. No sory mój najdroższy kolego, ale BYŁAM PIERWSZA ;P

      Usuń
    4. ...myślę, że oboje nie mamy szans, Safir pewnie wolałby zamieszkać u kogoś bardziej godnego...

      Usuń
    5. Gdzie on znajdzie kogoś bardziej godnego niż MY? ;)

      Usuń
  2. "A kto nie był ten trąba!"
    Nie żadna trąba, tylko przezorny i rozważny kolekcjoner, który pragnie jeszcze trochę pozostać przy zdrowych zmysłach:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba nie mówisz o sobie? ;)

      Usuń
    2. Dobre ;)
      ...nie ma to, jak subtelnie przywalić młotem :)

      Usuń
  3. Jesteś genialna! :D Chcę poznać twoją słynną kanapę :D bo też mam czerwoną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam pokrewną kanapową duszę! ^^

      Usuń
  4. O w mordziszkę, ale się uśmiałam :D Już sam totem był ubawem po pachy (lub jak mawia znajomy akrobata: "po pachwiny"), że o innych zdjęciach nie wspomnę, ale ubranie tego w WIERSZ!! Majstersztyk! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. niezła twórczoeść własna! :D no a ja znowu trąbą zostałam,pięknie.Shit!

    OdpowiedzUsuń
  6. twórczość wieszcza wszak mózg przemieszcza!
    potoków słowa, aż boli głowa!
    Jednak zaiście z klasą opisane,
    ten safir artysta to ma gadane!

    Było kul <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż sie łezka w ślipiu kręci, gdyz na sanki miałam chęci :)
    Mistrz Mickiewicz byłby dumny :P

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja i tak wszędzie ślipię za Mother Gothel ;D

    OdpowiedzUsuń