piątek, 26 lipca 2013

W tym miejscu miało pojawić się ogłoszenie o podjęciu próby sprzedania żywicznej głowy. Patrzę na to białe pole gdzie mają pojawić się literki, patrzę na mrygającą pionową czarną kreskę, patrzę na niego... Poza miną małego niewiniątka, zaczyna patrzeć na mnie, jakby (gdyby miał ciało oczywiście) w jednej ręce trzymał pluszowego misia, a w drugiej tasak, i wizja ta zaczyna mnie do niego przekonywać. Ogłoszenie trzeba więc przeredagować. Jeśli ktoś by go chciał, proszę pisać. Łokciami nie będę się rozpychać i umieszczać ogłoszeń wszędzie gdzie się da, dodałam jedynie na blogu zakładkę z konkretniejszymi informacjami, żeby potencjalnym zainteresowanym nie umknęło. A tu póki co przejdę do zdjęć:






niedziela, 21 lipca 2013

Nigdy więcej targu staroci. Zachorowałam. Zobaczyłam tam najpiękniejsze mebelki w skali 1/6 jakie miałam okazję widzieć w ciągu swojego marnego żywota. Oryginalne z lat 60, miniatury mebli projektanta którego nazwiska nie było mi niestety dane poznać. Dwa fotele, kanapa, stolik i lampka. Tyle szczęścia za 300zł. I nikogo kto mógłby na tym posadzić swój plastikowy tyłek. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, akurat w takiej chwili mój telefon uznał że nie chce mu się już pracować, więc się rozładuje. Z żalu i rozpaczy kupiłam kolejne kilogramy książek i wróciłam do domu z postanowieniem zrobienia mebelkom zdjęcia za tydzień, o ile znów tam będą, wbrew temu co napisałam w pierwszym zdaniu.

A jak już o książkach i meblach zaczęłam, to kontynuuję czymś bardziej realnym, łapiącym kurz z mojego regału. Z okazji moich wakacji w pokoiku Rafaela zaczęło robić się całkiem bogato. Półki na książki biorą na siebie coraz większy ciężar - ale jeszcze się nie uginają z powodu braku stron w książkach (pracuję nad tym), po podłodze wala się paczka fajek (też pusta, także do czasu), a pod nogami albo po szafie pałęta się kot. Na jednej półce na książki raczej się u niego nie skończy, bo jeszcze tyle tytułów i nazwisk, a robi się ciasno... On ma ze mną chyba trochę za dużo wspólnego.





 




wtorek, 16 lipca 2013

"Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją..." - czyli kolejny meet krakowski

"Na drzwiach bramy ten napis się czyta,
O treści memu duchowi kryjomej.
Mistrzu - szepnąłem - z tych słów groza świta!"


Tak powinna wyglądać scena przekraczania progu kawiarni Bona przez wszystkich postronnych dnia wczorajszego. Jednak nie wszyscy uznali dziwne odgłosy przy jednym ze stolików za przesłankę wystarczającą do opuszczenia lokalu. Byli i tacy, którzy podchodzili i odważyli się zapytać, kto my tak właściwie jesteśmy i o co nam chodzi. Najodważniejsza zrobiła nam więcej miejsca na te diabelskie wybryki i zabrała naczynia po kawie.










(że niby słynne foteliki-stojaki na komórki testujemy)


"Okropne gwary, przeliczne języki,
Jęk bólu, wycia, to ostre, to bledsze,

I rąk klaskania, i gniewu okrzyki
Czyniły wrzawę, na czarne powietrze"


Było rwanie głów, chowanie ich do szuflady, tonący wrak Titanica, hinduskie bóstwa, sparaliżowany rekin-kosmita, kanibalizm, dzikie orgie, obdarcie z mokrego dresu, rozpacz, nagość, gniew, zazdrość, róż, pożądanie, konsumowane na surowo kurczaczki, wróbelki i kolba kukurydzy oraz poważne rozmowy o naftalinie, zapachu sąsiadów i One Direction. Do tej pory próbuję się pozbierać. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy przyjechać do Krakowa i się z nami spotkać - liczcie się z tym, że nie będziecie już tymi samymi ludźmi co kiedyś, a o waszych czynach będzie głośno na rodzinnej kolacji u wszystkich dookoła.






"Mistrzu - spytałem - skąd ten chór boleści,
Kto ów lud taką snadź rozpaczą zdjęty?" 


-Mmmm, kukuryyyydza.. Omnomnomnom...

 -I'm a dancer!

-Ja jestem King Bruce Lee karate mistrz!

(King Bruce Lee po godzinach dorabia jako ruska aparata do wiązania krawata, krawaty wiąże i usuwa ciążę, żongluje wspaniale i przydusza Little Dale)

(ale bywa, że przyduszanie nie wystarcza i wtedy robi się naprawdę dziwnie...)


"Męczarnię takiej podłej treści
Znoszą w tym miejscu te dusze mizerne,

Które bez hańby żyły i bez cześci." 

... rzec by mogli wszyscy poważni kolekcjonerzy, za których się podawaliśmy, na widok tego, co się tam wyrabiało. I rwać sobie włosy z głowy przez świadomość, że na te wszystkie profanacje, których się dopuściliśmy, nie ma już lekarstwa.





(znaleźli się tacy, którym wydawało się, że są ponad to...)

(...lecz żeby nie czuć się zbyt pewnie, skończyli z mikrochipem w kształcie spinki do włosów)


Poza tym, jestem naprawdę zgorszona zachowaniem Safira. Przemoc i agresja były do przewidzenia, ale jakim prawem on się przystawiał do każdego plastiku po kolei robiąc sobie ze wszystkimi słit foteczki, ewentualnie był niezwykle zadowolony z tego, że to oni przystawiają się do niego?! Jego nie można brać do ludzi, bo jeszcze rozum całkiem zaśnie i obudzą się w nim jakieś imprezowe demony, a ja nie mam z czego płacić alimentów potem...





(panu Ruska Cegła masło oczami wypływa tworząc potoki liryzmu tej sceny)


Wszystkie te dewiacje oczywiście da się logicznie wytłumaczyć, przeprowadzić analizę i interpretację i dowiedzieć się, co autor miał na myśli. Ot chociażby:

(Mamy tu scenę w symboliczny sposób ukazującą wizję zagłady. Biała postać z lewej strony jest alegorią Zła Wszelkiego i trzyma w dłoniach odwróconą do góry nogami personifikację Dobrobytu. Dobrobyt ukazany jest bezosobowo, jako ciało pozbawione cech indywidualnych, do tego ciało wychudzone, co w połączeniu z nietypową pozą świadczyć może o przechodzeniu Dobrobytu w Złobyt. Zło Wszelkie jest łyse, o tym, że niegdyś był w lepszej kondycji świadczyć może resztka niebieskiej plasteliny na czubku głowy, jako echo dawnej świetności. Zło dopada opalony Kapitalizm który podnosi już rękę, żeby strzelić mu plaskacza w pysia. Po stronie prawej wyłania się Boska Ręka Opatrzności, która pilnuje świata posyłając na zbawczą misję Aniołów (tu jeden rozczochrany przedstawiciel), którzy wyposażeni w broń przypiętą do wątłych nóżek opanują Zło Wszelkie. Warto zwrócić uwagę także na postać na dalszym planie z lewej strony, symbolizuje ona oczywiście Ludzkość odwracającą się plecami od problemów świata. Badacze mają problem z siwą chmurą przesłaniającą nogi Dobrobytu, spierają się o jej identyfikację jako Burzy Napięć Wielkich Potęg albo Kupy Kłaka.)

Najwytrwalsi zostali zabrani na wycieczkę do Za-jedno-wieżo-i-siedmio-drzwio-grodu, Borzej Nory, czyli mojego tak zwanego mieszkania, gdzie czekała ich już tylko śmierć. Nie ich własna, na szczęście. Ale kto wie co będzie następnym razem.



"Niezmierna czerń smugą się wiła;
Nigdy bym nie był uwierzył na słowo,

Że tyle ludu śmierć już wytraciła."

____

Poza mną, udział wzięli:
Dollby (http://lalkahalka.blogspot.com)
Kate (http://barbiedream.blogspot.com)
Mad Telepath (http://madtelepath.blogspot.com)
Grażyna (http://zaleilale.blogspot.com)
Mobe (http://mobe-lalkuje.blogspot.com)
Ania

Podczas spotkania nie ucierpiała żadna lalka, pluszowa mysz ani człowiek poza Mad, która twierdzi, że ma problem z niejakimi klepkami.

Zdjęcia zawdzięczam Grażynie i Kate, cytaty Dantemu.

czwartek, 4 lipca 2013

Bloggerowi odwala i kazał mi wpisywać tytuły. Nie lubię wpisywać tytułów.

1. Sesja w całości zdana, wakacje w końcu rozpoczęte! Nadal nie wiem, dlaczego ja nie mam poprawki z łaciny. Ale zamiast się nad tym zastanawiać, wolę sprawdzić jak po nikt-już-nie-wie-której zmianie rozkładów jazdy wszystkiego dostać się na mój koniec świata do domu ^^
2. Mój nowy nabytek dostał w końcu imię. Jak pokazywałam przyjacielowi jego zdjęcie tuż po zamówieniu, uznał, że wygląda jak "jakiś szwedzki basista". I jakoś tym mało wyszukanym tropem przekopałam listy imion wszystkich krajów "okołoszwedzkich", zawędrowałam na Islandię i tak oto pan ze zdjęć z poprzedniego wpisu został Safirem.
3. W końcu zabrałam się za obiecane porównanie obu panów, mam nadzieję, że to wyraźnie zobrazuje co mogłam czuć po otworzeniu paczki ;)


Z góry przepraszam za tło do zdjęć w postaci szafek kuchennych, ale w tak małym mieszkaniu jak moje trochę trudno się zorganizować lepiej. No i grzecznie uprzedzam, że będzie golizna. Tym razem wyłącznie dla nauki!
Obiektami porównania dla przypomnienia i uporządkowania są Cyryl (Doll Chateau Cyril, A-body-02, pink skin, z rocznym stażem i po ingerencji pasteli) oraz Safir (Dollzone Raymond, b70-003 body, white skin, wyjęty z paczki ze dwa tygodnie temu, poza pomalowanymi pazurkami nietknięty).
W teorii producentów oba ciałka to 70cm. W teorii. Na zdjęciach wyraźnie widać, że różnica we wzroście jednak jest. Mierząc razem z łbem, Cyryl ma 73 cm, a Safir 69 cm. Poza tym, od razu w oczy rzuca się różnica w budowie i kolorze, chociaż nie wiem czy to drugie odpowiednio uchwyciłam.





Zaczynając bardziej szczegółowe przyjrzenie się im od dołu, dochodzę do wniosku, że podobieństwa zaczynają i kończą się na stopach. Buty mogą sobie pożyczać, ale nic poza butami.





Już tu widać co się będzie działo dalej przy łydkach... Tak, na zdjęciu poniżej naprawdę zestawiłam ich nogi, to nie jest ręka ustawiona obok nogi. Cyryl naprawdę na czymś takim stoi. Sama nadal tego nie ogarniam. Przy okazji, bardzo mi się podoba sposób w jaki Dollzone rozwiązał stawy (zarówno kolana jak i łokcie, ale do kończyn górnych zaraz dojdziemy), wyglądają naturalnie, a możliwości ruchowe są takie same u obu. Długość łydek podobna, dopiero przy udach widać że Cyryl nadrabia te kilka centymetrów. 



Idąc wyżej:

 


Nie wiem czy wymaga to jakiegoś specjalnego komentarza, więc dodam może jedynie to, czego na zdjęciach nie widać. Może przedzielenie torsu parabolą pod żebrami jest bardziej efektowne, ale poza tym na niewiele się ono zdaje, nie gibnie się ani w przód i w tył, ani na boki, cyrylowa klata działa zdecydowanie lepiej.
Na koniec zostały jeszcze łapki:


Safirowe dłonie wydają się być ogroooomne... Na ostatnim zdjęciu ujęcie od tyłu na łokcie. Tak, oni stoją obok siebie na równym podłożu.

No i na koniec porównanie skali z Barbie od My Scene, na prośbę Natalii :)


Mam nadzieję, że temat wyczerpany - jeśli nie i coś pominęłam, to czekam na uwagi, sugestie, skargi, zażalenia, zarzuty, pretensje, reklamacje, apele, wnioski, postulaty, roszczenia, dezyderaty... ;)